Spis treści
Spis Wpisów
Spis Wpisów


Niedawno obejrzałem film „Kwantowa Komunikacja”, opisujący te same zagadnienia, które JAM mi przedstawia…

Tak miałem zacząć kolejny wpis, ale inwencja twórcza gdzieś uciekła. Czułem, że nie ma przy mnie JAMa, a bez niego, to raczej niewiele napiszę. Przez te kilka dni, gdy nie pisałem nic na blogu, wydarzyły się u mnie pewne cuda, ale o nich może w odpowiednim czasie. Na razie muszę przywołać JAMa, aby pomógł mi pisać o czymś innym.

– Heloooł? JAMuś! Jesteś? – rzuciłem w głąb swego umysłu. Odpowiedziała mi głucha cisza. Nawet najdrobniejszy szmer jej nie przerwał. – JAM? Odezwij się!

Nic. Zero jakiejkolwiek reakcji. Jakby połączenie z wyższym wymiarem zostało zerwane. Nie było to jednak możliwe, gdyż więź taka istnieje zawsze, tylko zwykle ludzie nie zdają sobie z niej sprawy. Byłem trochę zdziwiony, bo nigdy JAM tak długo się nie odzywał.

W tym momencie poczułem ogromny ból w klatce piersiowej. Na całej jej powierzchni. Jakby rozżarzone żelazo wierciło mnie od środka. Pomyślałem, że to chyba zawał, bo ból był przeokropny. Skuliłem się i krzyknąłem. Miałem wrażenie, że coś się porusza wewnątrz mojego brzucha. Jakby chciało rozerwać żebra i żołądek. Dotknąłem swej klatki i rzeczywiście! Poczułem ruch w środku. Podniosłem koszulę i zobaczyłem jak pod skórą przesuwa się jakiś owalny kształt. Byłem przerażony! I spanikowany! Nie wiedziałem co się dzieje. Ja chcę być zdrowyyyyyy! Krzyczałem. Nagle rzuciło mną o ziemię i wysztywniło. Moja klatka napięła się i czułem olbrzymi ból, który ją rozdzierał. Niezliczone ilości rozżarzonych węgli buszowały mi w środku, chcąc się wydostać na zewnątrz. I wtedy… Trach! Usłyszałem trzask łamanych kości i moje piersi rozwarły się! Zobaczyłem, jak ze środka wydostaje się coś oślizłego, robakowatego kształtu i szybko uciekło pod szafkę telewizyjną. Byłem tak wystraszony i osłupiały, że nawet zapomniałem umrzeć w tym momencie, bo przecież takie rozerwanie klatki zwykle skutkuje natychmiastowym zejściem. Ja jednak podniosłem się z podłogi. Po chwili ochłonąłem i zdałem sobie sprawę, że to, co się wydarzyło, było mi skądś znane. Nie mogłem sobie przypomnieć skąd. W tym momencie zza szafki telewizyjnej zaczął wyłaniać się ciemny, obślizły kształt. Był metaliczno-czarno-granatowy. Wiem! To był…
Tropikalog
– Taa daaam! – usłyszałem głos JAMa. – Surprise!

– No ciebie to już do reszty poje…! Jesteś głupszy, niż ustawa przewiduje! – ledwo mogłem krzyczeć ze wzburzenia. Byłem wściekły na JAMa. – Co ci tak z rana odwaliło?!! Przecież mógł mnie szlag trafić!!!

– No nie nerwujsja Sasza! Wsjo uże w pariadkie. Musiałem cos zrobić, abyś miał jakieś zaczepienie do pisania…

– W ten sposób??? Rozrywając mi klatkę i wypuszczając Obcego?!! Przecież czułem, że umieram! Czułem, że on mi się tam rusza!!

– Ale nie umarłeś? I twoja klatka piersiowa jest cała? – zapytał.

Spojrzałem na siebie. Rzeczywiście. Żyłem i byłem w jednym kawałku. Za telewizorem też nic nie było. Moje wzburzenie po woli słabło.

– Wiedziałem, że jesteś głupi, ale nie, że aż tak.

– Taaaa. Tyle, że ja to ty i odwrotnie…

– No już dobrze. To teraz powiedz, czemu to miało służyć?

– Zacząłeś pisać o „Kwantowej Komunikacji”…

– Tak. – przerwałem JAMowi. – Niedawno przypadkiem natknąłem się na ten film w sieci i po obejrzeniu stwierdziłem, że jest on jednym z lepszych filmów, jakie obejrzałem. Mówi on prawie tak samo o tym, co ty mi już od dawna tłumaczysz.

– Nie ma przypadków. Nic nie dzieje się przypadkiem, a wszystko dla naszego dobra. Niedawno napisał do ciebie Dawid, który też chciałby rozmawiać ze swoim wyższym ja. Powiedziałeś mu, jak to się u ciebie odbywało…

– Ty mu powiedziałeś.

– Ok. Powiedzieliśmy mu, jak to z nami było, ale i o tym, jak Istoty Wyższe zwykle komunikują się z ludźmi. Przez jakieś znaki, symbole, zbiegi okoliczności. Ja też tobie podsyłam różne tego typu znaki. Źle się wyraziłem… Nie podsyłam, bo nie mogę kształtować twojej rzeczywistości, ale zwracam twoją uwagę na pewne jej detale. I jeśli ty je zauważysz i odczytasz, to dobrze. Jeśli nie, to próbuję dalej. Choć my już nie musimy aż tak bardzo uciekać się do symboli. My już porozumiewamy się myślą. Wracając do filmu, to „podesłałem” ci go po to, abyś coś namacalnie zrozumiał. Powiedz mi, co podczas tego filmu zrobiłeś?

– Chodzi ci o to, że kąpałem się w wannie i go oglądałem?

– Nie. O czym wtedy sobie intensywnie pomyślałeś? Co zwróciło twoją uwagę w filmie?

– Aha. Spodobało mi się, że Słońce to istota żywa, choć już to wiedziałem wcześniej. Ale teraz zapragnąłem z nim porozmawiać jak z inteligentną istotą. Rzecz miała miejsce w piątek wieczorem. Poprosiłem je, aby w sobotę pomogło Ziemi i rozgoniło chmury nad Pińczowem i aby zaczęła się już wiosna. I normalnie czułem, że z nim rozmawiam. Podziękowałem mu za to. Rozmawiając ze Słońcem, czułem, że rozmawiam z równą sobie istotą. Nie było ani cienia wyższości z żadnej strony, ani krzty uniżenia. Gadaliśmy jak partnerzy.

– I co dalej?

– Rano obudziły mnie piękne promienie słońca, a po wczorajszych chmurach nie było ani śladu. Pozdrowiłem Słońce serdecznie i podziękowałem mu za to, że jest. Zauważyłem jednak, że wieje zimny wiatr. Poprosiłem też jego, aby trochę zbastował i aby nie wiał, gdy po południu wyjdę na spacer.

– Posłuchał?

– Nie. Tego dnia wiał przez prawie cały czas. Ale następnego dnia ucichł…

­– Bufor czasowy – skwitował JAM. – A może pokusiłbyś się w związku z tym o jakąś prognozę pogody np. na przyszły tydzień? Kiedyś w to się bawiłeś.

– Bawiłem się, ale sam dla siebie. Nie publicznie.

– Co ci szkodzi? Zrób to. Potraktuj to jak zabawę.

– Ok. Jakoś tak odczuwam, że chyba na początku przyszłego tygodnia powróci na chwilę zima. Spadnie trochę śniegu i będzie delikatny mróz przez cały dzień. Ale to już ostatni tej zimy…

– O! I super. Czyli poprosiłeś znów Słońce, aby to sprawiło? Tyle, że jeśli ty je o to poprosiłeś, a ktoś podobny tobie poprosi o coś przeciwnego, to Słońce nic nie zrobi. Czyli utrzyma się taki stan rzeczy, jaki jest. Chodzi o to, że wspólna rzeczywistość kształtuje się według przeważających wibracji. Gdybyś był sam na Ziemi, to mógłbyś kształtować pogodę wedle swojego uznania. Jednak obecnie ma na nią wpływ ciut więcej ludzi i gdyby ich wszystkich myśli były zgodne, to oczekiwana pogoda by się pojawiła. Tak jest ze wszystkim. Zgodność myśli przyśpiesza manifestację. Jeśli 40 milionów ludzi jednocześnie pomyśli o ciepłej wiośnie, to ona szybciutko przyjdzie. Jeśli ci sami ludzie będą przeżywać katastrofę pociągu i myśleć o niej, to niebawem sami wezmą udział w czymś podobnym. Podobne przyciąga podobne. Brak kontroli swoich myśli skutkuje potem co najmniej zdziwieniem zainteresowanych. Niektórzy pozostający przy życiu będą zgorzkniale pytać: „Dlaczego Boże ich zabrałeś? Oni mieli jeszcze tyle życia przed sobą!”. A Bóg na to: „Sorry Wodzu, ale ja nikogo nie zabieram. Ludzie sami się do mnie pchają myśląc o śmierci. Ja w tym palców nie maczam. Każdy ma tyle życia przed sobą ile chce.” Trzeba myśleć o tym, co się myśli, a nie duplikować złe odczucia innych. Wbrew pozorom to nie jest trudne…

– No tak. Mówiłeś już nie raz o tym. Ofiarom katastrofy nic nie pomożemy, gdy będziemy cierpieć z nimi. Jeśli wyślemy w ich kierunku promyk radości, to o wiele szybciej poradzą sobie ze swoja traumą. Tak jak mówiłeś kiedyś o Smoleńsku, tak i tu nie ma winnych. Po prostu nastąpił odpowiedni moment, aby zmaterializować myśli kilkuset osób. Kilka nie żyje, kilka jest rannych. Nic nie stało się wbrew ich myślom. Każdy ma prawo umrzeć wtedy, kiedy chce i jak chce. Każdy umiera wtedy, kiedy pozwoli myślą sobie na to. Ale i o tym mówiliśmy…

– I wielokrotnie będziemy jeszcze powtarzać wszystko, o czym mówimy, bo na każdym kroku dzieje się coś, co potwierdza działanie Prawa Przyciągania. Chodzi tylko o to, aby jak najwięcej ludzi zdało sobie sprawę z tego, że ich życie zależy tylko i wyłącznie od nich samych.

– No dobra. A po co był dzisiaj ten Obcy na początku pisania? Czemu to miało służyć? – przypomniałem.

– Oprócz tego, o czym już napisaliśmy, to chciałeś jeszcze napisać o grzechu i rozgrzeszeniu…

– Tak! Bo wtedy w wannie też wydawało mi się, że wiem na czym polegało odkupienie grzechów przez Chrystusa! Tyle, że ty mi musisz powiedzieć, czy dobrze myślę.

– Ok.

­– Bo tak wykombinowałem, że grzech jest indywidualna sprawą i właściwie to on powstaje w nas. Są to myśli, które nie współgrają z naszymi uczuciami. Jeśli coś nas dręczy, to nie pomoże tu wyspowiadanie się przed księdzem, który może mieć o wiele więcej na sumieniu niż my, a który w imię Boga udzieli nam rozgrzeszenia. Myślę, że jeśli sami sobie czegoś nie wybaczymy, to nikt za nas tego nie zrobi. Grzech to po prostu dyskomfort, który odczuwamy po jakichś naszych działaniach. Jeśli nie czujemy się źle, że nie poszliśmy na mszę w niedzielę, to nie mamy grzechu. Ma zaś go ten, kto uważa nam to za złe, bo on ma wtedy dyskomfort z naszego powodu. Radość z każdego zdarzenia podnosi nasze wibracje. Złość je obniża. Radość sprawiona sobie i innym potęguje je niesamowicie. Grzech można skasować tylko pozytywnym myśleniem. Pokuta, kara, cierpienie za grzechy jest działaniem bzdurnym, bo tylko umacniającym nas w grzechu. Jeśli zrobiłeś coś złego komuś, to napraw to czyniąc mu dobro. Tak, aby obie strony odczuły radość.  Nie jest prawdą, że Chrystus umierając na krzyżu odkupił nasze winy. Nie można swoim cierpieniem zamazać jakichkolwiek krzywd. Tym bardziej nikt nie zrobi tego za nas, bo nikt nie ma takiej mocy. Nawet Bóg w postaci Najwyższej Możliwej Wibracji. Swoje grzechy możemy zlikwidować tylko swoimi dobrymi myślami. Chrystus wcale nie odkupił naszych grzechów. On jedynie rozsiewał radość i uczył ludzi, jak wznosić się ponad swoje fobie. Jego olbrzymia pozytywna energia przysłoniła trochę złe ludzkie wibracje i dzięki temu Ziemia powstrzymała się od ponownego zakończenia cywilizacji ludzkiej.  Chrystus nie mówił, że jeśli ktoś mu nie uwierzy, to będzie potępiony. Nie piętnował tych, którzy nie szli z nim, bo każdy ma wolną wolę i może wierzyć lub nie w co chce. Nie zabiegał o nikogo. Nie straszył. Tylko roztaczał miłość. On dawał szansę ludziom na lepsze życie, które podnosiłoby radośnie ich energię. To potem chciwi ludzie…

– A ty znałeś Chrystusa? – przerwał mi JAM. – Gadasz tak, jakbyś z nim rozmawiał. A ty nawet Biblii nie przeczytałeś.

– Noooo… Nie znałem go i Biblii nie czytałem, bo ona też jest przerobiona pod potrzeby nielicznych. Ale jakoś tak czuję, że to co mówię, jest prawdą, bo niby dlaczego miałbym kłamać?

– Nie ma potrzeby kłamać. Masz rację, że to jest prawda. Mówisz to, co czujesz, a dobrze czujesz, bo czujesz mnie. Każdy na dobrą sprawę czuje w głębi duszy, że dobrze gadasz. Ale nieliczni tylko to zaakceptują i uznają za swoje. Mają do tego prawo. Są wolnymi ludźmi na tyle, na ile wolne są ich myśli. Jeśli w człowieku mieszka strach, to nie ma miejsca na miłość. I odwrotnie. Wiele ludzi hoduje w sobie takiego Obcego. Zapłodnieni zostali przez innych złymi myślami i chęcią zawładnięcia ich myślami w imię czegoś wyższego. Męczą się ze sobą i nie potrafią pozbyć się pasożyta. Gdy on wyczuje, że już zniszczył organizm żywiciela, to go opuszcza, a żywiciel umiera w bólach, w rezygnacji, w zwątpieniu. Obcy rozrywa mu pierś i karmi się myślami żałobników infekując ich także.

– Ale ja nie umarłem, choć mi wyszedł Obcy! – zawołałem.

– Ty nie miałeś w sobie nic takiego. Już dawno się tego bezboleśnie pozbyłeś. Ale ta dzisiejsza projekcja miała ci uzmysłowić, jak realne mogą być odczucia, gdy nosisz w sobie poczucie winy.

– Ale ja nie noszę żadnego poczucia winy! – protestowałem.

– No dobra. Ty nie nosisz, ale gdybym ci tego nie zaprezentował, to nie opisałbyś zdarzenia w taki sposób. I nawet ciekawa alegoria ci się udała.

– Jaka? ­ –zaciekawiłem się.

– A taka, że Obcy, gdy wyszedł z ciebie, to schował się za telewizorem.

– No nie rozumiem… Co w tym alegorycznego?

– A to, że ciągnie swój do swego!

Jeśli chcesz…
*
2 392 views
Wnuczka Emilka
Jarkosowa Dusza
*
Prawo Przyciągania, the secret, galeria
"Jarkosowe Malowanki"
"Jarkosowe Wschody i Zachody"
Pińczowskie Artały
Prawo Przyciągania, the secret