D: Ceść Chłopakowie i Dziewcynkowie! To ja! Was ulubiony Dzingielek. Taaaa daaam! Pogodziałka we Świątecka tak zwanej wielgaśnej ciemności była fajniutka, taka jak we lecie. Tydzionek po nich tez było letniałkowo, ale między łykendzickami było chłodniałkowo. To tak jakby było latecko, potem jesieniałka z wioseniałkom, znowu latecko i znowu jesieniałka z wioseniałką. Cas leci sybciej, latka lecą. A jak mawia poetka: „Latka lecą, a we krocku nic”. Ale odnośnie krocku. Dzisiaj ze samego raniutka zem widział, jak krocyła ulicom kobieciałka ze tsema piesami! I się zastanawiowujem, dlacego niektóre ludziałki majom tyle zwiezontków? Nie myślem tu o hodowlowaniu ich, jeno o takim tsymaniu zwierzątków takich jak kotałki i piesy we domecku. Co tych ludziów do tego skłania, ze psygarniajom bezdomiałkowe zwiezentałki, pomimoz, ze opiekałka nade niemi wymoguje sporo casu i pieniądzów? Na psykład pani Violetta Villas miała mnóstwo kotecków i już ich nie ogarniowywała. Ciekawuje mnie ten fenomiałek. Dlacego ludziki tak siem poświencowują dla zwierzałków? Siem JAMecka o to zapytowywam. JAMecku, JAMecku! A łodpowidz ze mię ty!
JAM: Siemano Dżingielku! Poruszyłeś ciekawą kwestię, która wbrew pozorom nie jest tak oczywista, jak się wydaje. Powszechnie się sądzi, że ludzie przygarniają bezdomne zwierzęta z dobrego serca, bo są czuli na ich krzywdę. To jest prawda, gdy człowiek przygarnie dwa psy czy koty, albo trochę więcej, gdy ma dla nich odpowiednie warunki. Gdy nie tłoczą się one na małej powierzchni, mają swobodę, a i ich opiekun też nie jest nimi bardzo ograniczony. Gdy człowiek nie zapewnia tych warunków, ale przygarnia coraz więcej zwierząt, to znak, że nie może sobie on poradzić ze samym sobą, że nie rozumie rzeczywistości. Przez udomowienie zwierząt człowiek zaburzył naturalny porządek natury. Udomowił je przez swoje lenistwo i chęć wygody. Gdy udomowił krowę i ją hodował, to nie musiał chodzić na polowanie, by zdobyć mięso i inne przydatne części tej istoty. Psy i koty też przywiązały się do człowieka przez lenistwo, bo ten im zapewniał jedzenie i dach nad głową i nie musiały sobie tego we własnym zakresie organizować, a także, szczególnie w przypadku psów, poczucie przynależności do stada. Wywiązała się między zwierzętami a człowiekiem niejako symbioza. On im coś daje, a one jemu. Symbioza wynika z lenistwa, ale niesie pewne korzyści dla obu stron, jednak zanika u nich szerszy instynkt przetrwania i umiejętności radzenia sobie jedne bez drugich.
D: Zgodzowujem siem ze tobą. Bo psecie piesu, który cały cas był ze cłowieckiem, gdy cłowiecka zabrakniuje, to piesu ledwo se radziałkę daje, albo i nie daje.
JAM: Człowiek, przygarniający w nadmiarze zwierzęta, a nie mający do tego warunków, nie może odpuścić, gdyż poczucie krzywdy jest głęboko w jego podświadomości. Niejednokrotnie wynika to z krzywd, których sam zaznał w dzieciństwie, albo w poprzednich inkarnacjach. Jednak, jak wcześniej wspomniałem, nie jest to takie proste. Między istotami inkarnującymi są jakieś umowy. Jedna robi w inkarnacji coś dla drugiej, aby obydwie mogły z tego czerpać naukę, aby mogły czegoś doświadczyć. Załóżmy, że Istota Wyższa, która wcieliła się w psa, w danej inkarnacji chce przeżyć tylko traumę z odrzucenia i doświadczyć jak to jest być psem i umrzeć z głodu.
D: Drastycne chciejstwo!
JAM: Nic nie jest drastycznego w tym. Nikt nie sprawdzi, jak coś smakuje, nie nauczy się, gdy tego nie doświadczy. Jeśli nie doświadczysz nieodpowiednich zdarzeń, to nie nauczysz się ich unikać i nie będziesz się piął energetycznie. Energia Istoty Wyższej wzrasta, nie dlatego, że doświadcza samych dobrych wrażeń, ale dlatego, że doświadcza wszystkiego i potrafi wybrać z tego, to co dla niej korzystne. Ale wracając do psa. Załóżmy taką sytuację: pies mieszka z rodziną, która kupiła go na prośbę dziecka. Kilka lat pies był przyjemną zabawką, ale gdy dziecko wyjechało do szkoły, rodzice nie mieli czasu zajmować się psem. W pewnym momencie zdecydowali wywieźć psa do lasu i przywiązać do drzewa. I tak zrobili. Pies nie wiedział o co chodzi i długo czekał na swoich panów, coraz bardziej wystraszony, głodny i spragniony. Po kilku dniach ktoś odnajduje psa i zabiera do domu, tchnięty swoim poczuciem krzywdy, choć nie ma warunków na trzymanie psa. Pozornie pies jest szczęśliwy. Przez jakiś czas. Ale po kilku latach umiera na jakąś chorobę albo ginie pod kołami samochodu. Jego Istota Wyższa w ten sposób zakończyła Grę, gdyż jej założenia przedinkarnacyjne nie zostały wypełnione, nie doświadczyła tego, co chciała doświadczyć.
D: Cy to znacy, ze ten ludziu, co piesa nalizł, miał go zostawiałkować psywionzanego?
JAM: Gdy dwie istoty nawiązują w życiu ziemskim bliższe relacje, to znaczy, że albo obie mają się czegoś nauczyć, albo tylko jedna. Człowiek, który „wyzwolił” psa, być może miał problem ze zbyt dużym poczuciem krzywdy i miał do przerobienia lekcję w tej kwestii. Zabierając psa do siebie pielęgnował jeszcze bardziej to poczucie krzywdy, zamiast je niwelować.
D: To co powinienował wetedy zerobić?
JAM: Powinien odwiązać psa i pozwolić mu szukać własnej drogi. Znalazł przywiązanego psa, gdyż jego poczucie krzywdy było podobne do tej, jaką czuł pies. Ten, kto nie emanuje znacznie jakąś energią, nie spotka się z kimś, kto tą energię przesadnie wyzwala. Podobne przyciąga podobne. Gdyby odwiązał go i pozwolił mu uciec, pies miałby większe szanse na spełnienie drugiej części swego planu przedurodzeniowego, czyli zejście z głodu, a człowiek mógłby zmniejszyć u siebie odczuwanie krzywdy. Gdyby rozumiał rzeczywistość, osiągnąłby spokój. Bo zrozumienie rodzi spokój.
D: Cyli nie tseba pomagiwać zwiezentałkom?
JAM: Trudne pytanie. Nic na siłę. Zdarza się tak, że przygarnia ktoś kota czy psa i ich energia radykalnie wzrasta. Energia wzajemnej miłości. Bo to energia wynikająca z ich wewnętrznego piękna. Wynikająca z dobrej strony mocy. Poczucie krzywdy przynależy do złej strony mocy i każde przygarnięcie w tej energii nowego zwierzaka pogłębia ją i stwarza problemy dla obu stron. Gdy ktoś idzie do schroniska, bo chce przygarnąć zwierzaka, czuje taką potrzebę ze względów wyższych, nie z litości, to często wystarczy jedno spojrzenie w oczy i choć pies byłby brzydki, koślawy, to zostaje przygarnięty, bo oddziałuje tu wielka energia miłości. Miłości od pierwszego wejrzenia.
D: We dzisiejsem światu propagowuje się litościałkę i pomagowanie wszystkiem, którzy se nie radzują we zyciu. Cy to cłowiek, cy to zwierzałek trza mu pomagiwać. Ale niekiedy pomagiwanie bardziej skodzuje!
JAM: Dokładnie. Jeśli masz wysokie wibracje, jeśli masz odpowiednie myśli, to nie wejdzie ci w drogę złoczyńca, nie przydarzy ci się nic niechcianego. Nie natrafisz zatem na nikogo, kto będzie chciał od ciebie pomocy nie kompatybilnej z tobą. Jeśli masz duże zrozumienie praw tej rzeczywistości, to także nikt nie będzie usiłował cię zmuszać do udzielania niekompatybilnej pomocy. Wszystkie zdarzenia, w jakich uczestniczysz czy jesteś świadkiem, w pewnym stopniu rezonują z tobą. Załóżmy taki przykład: są dwa stada, gdzie przywódcami są… np. jelenie. Każdy z nich dba o swoje stado na swoim terenie, graniczącym z drugim. Na jedno stado napada samotny jeleń, który chce przejąć w nim władzę. Czy myślisz, że przywódca pierwszego stada poprosi o pomoc przywódcę drugiego stada? Albo ten drugi zaofiaruje swoją pomoc samoistnie? Nie! Bo każdy z nich dba o swój rejon i swoich podopiecznych. Ten drugi nie ma interesu w bronieniu terenu pierwszego. Nie angażuje się w nie swój konflikt.
D: No ale to się dziejowuje tuz za jego granicałką! To nie obawiuje się, ze tamten agresorek napadniowuje i jegoz?
JAM: Nie obawia się. Ale gdyby doszło do agresji, to sam się będzie bronił. Takie jest prawo natury. Słabszy musi odejść. To selekcja naturalna, chodzi o wyeliminowanie błędnych genów, tu nie ma pomocy. Gdy silniejszy broni słabszego, to oszukuje naturę.
D: Ale to nie dotycowuje ludzików psecie?
JAM: Wasza rzeczywistość jest bardzo pogmatwana. Człowiek człowiekowi wilkiem, choć ten ostatni dużo mądrzejszy od człowieka. Ludzie patrzą na siebie wrogo z byle powodu. Za bardzo zamykają się w swoich skorupach i każdego innego od siebie traktują jak zagrożenie…
Jar: Hejka! A to teraz ja coś powiem. Króciutko.
D: O Jezusu Pacanoski i matko ze Buska! Mój Stwórca, Jarenia, wzion i siem odezwał! A gadajze mój królicku złoty! Gadajze!
Jar: Wielokrotnie czytałem rady, aby postrzegać ludzi, jako dzieci jednego Boga, że w sumie wszyscy są jednym. Że jesteśmy braćmi i siostrami zrodzonymi z jednej energii. Żeby ich wszystkich kochać. Miałem z tym problem dopóty, dopóki nie wymyśliłem, że wszyscy ludzie to inkarnacje mojej duszy, która chce doświadczyć różnych aspektów rzeczywistości, i różnych wrażeń. Bo przecież i w rodzinach zdarzają się niesnaski. Od tej pory, gdy patrzę na kogoś innego, od razu czuję sympatię do niego, bez względu na to, jak wygląda i co robi. I dzięki takiemu podejściu stałem się jeszcze bardziej spokojny…
JAM: W takim podejściu czujesz sympatię do innych ludzi, bo czujesz ją do siebie. Gdybyś siebie nie lubił, to by to nie zdało egzaminu. Ale to nie tak, że wszyscy ludzie są inkarnacjami twojej Istoty Wyższej, czyli mnie…
Jar: Ja to wiem, ale takie myślenie daje mi pełniejsze osiągnięcie spokoju. I co jeszcze. Gdy na przykład zamawiam śniadanie w pracy i dostarczona porcja jest zbyt mała, czy ma za mało treści, lub jest niedoprawiona według mojego uznania, to od razu przychodzi mi myśl, że właśnie tyle i w takiej postaci dzisiaj to jedzenie będzie dla mnie najodpowiedniejsze. Gdy coś się psuje, a nie potrafię tego naprawić, to odbieram ten fakt, że to nie było już dla mnie, nie służyło dalszemu mojemu rozwojowi. Że jego misja w moim życiu już się skończyła. I jeszcze nawiążę do zwierząt. Do mojego garażu każdego ranka przylatuje kotka, której daję jedzenie, ale tylko rano i w dni, w które jadę do pracy. Już się nauczyła, aby nie podchodzić pod samochód, gdy wyjeżdżam z garażu. Nie mam jednak z tym problemu, że nie daję jej jeść w dni wolne od pracy, bo wiem, że sobie ona poradzi. Mieszka ona w pobliskich oponach zakładu wulkanizacyjnego, bo tam się urodziła wraz z dwójką rodzeństwa, które teraz gdzieś się rozeszły. Moja znajoma, kociara, cierpiąca bardzo z powodu tak zwanego „nieszczęścia zwierząt”, codziennie po pracy dokarmia ją i inne koty, które korzystają z okazji. Poradziła mi, abym wziął kocicę na moją działkę, która jest niedaleko. Tak zrobiłem. Jednak kocica od razu uciekła, wróciła do opon. Jak to mówią: „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. I nawet gdyby znajoma kociara nie dokarmiała kotki w weekendy, to i tak nie miałbym żadnych odczuć, że kotu dzieje się krzywda.
JAM: Słusznie. Nie wiemy jaki plan ma jej Istota Wyższa. Gdyby chciała z tobą zostać, to by została. Ta kotka cię lubi, tak jak ty ją i dlatego łasi się do ciebie i domaga się drapania. Ona czuje, że nie zniewalasz jej swą niską energią, ale przeciwnie, ładujesz jej akumulatory dobrymi wibracjami. Choć te wasze spotkania trwają kilka minut, to i tak więcej wnoszą do jej życia, niż postrzeganie jej przez kogokolwiek jako samotnego, bezdomnego, cierpiącego zwierzaka. Lepszy gram radości niż kilo żalu.
D: Tak jako ja, Dzingielek, wielokrotniutko powtazowuję, to zrozumiałkowanie rodzi spokojek!
Jar: Ej! Przecież to ja ciągle powtarzam!
JAM: Nie sprzeczajcie się. Aby was pogodzić, to powiem, że przecież ja to notorycznie powtarzam!