Kilka nocy temu doświadczyłem dziwnego zjawiska. Obudziłem się dwadzieścia minut przed północą i nie chciało mi się już spać. Patrzyłem na zegar. Była 23:43. Patrzyłem chwilę na zegar i godzina przeskoczyła na 23:44. Pomyślałem, że poczekam, aż będzie 23:45 i wtedy zasnę. Ta godzina nastąpiła szybciej niż się spodziewałem. Tak jakby minuta trwała krócej. Poczekałem do godziny 23:46 potem do 23:47 i wrażenie moje nie zmieniło się. Czas jakby za szybko biegł, za szybko upływały minuty. I to mnie zastanowiło. Pamiętam wrażenie minuty z przeszłości i ono było o wiele dłuższe.
Sięgnąłem do komórki i włączyłem stoper, gdy na zegarze zmieniły się minuty. Tutaj była idealna synchronizacja. Minuta na stoperze równała się tej na zegarze. Nie mogło być inaczej, bo oba urządzenia pracują w tej samej rzeczywistości. Przypomniałem sobie, że gdy w dzieciństwie sprawdzałem bez zegarka, czy burza się zbliża, czy oddala, to wypowiadałem bodajże liczby „123, 123, 123”, gdzie każde 123 to jedna sekunda, które zliczałem na palcach.
Wyszperałem tą metodę w necie, ale tam było napisane, że liczymy wolno „101, 102, 103” itd. A ja jestem przekonany, że w dzieciństwie nie było to 101, ale raczej 123 lub 125. Nawet nie 120. Zacząłem mówić w myślach 123 i odliczać na palcach. Doszedłem do 43, gdy minuty zmieniły się na zegarze. Robiłem tak kilka razy i nigdy nie doszedłem do 60. Gdy mówiłem 101, to moje liczenie było o wiele bliższe zmianie minut, prawie identyczne.
Ale do czego zmierzam. Mnóstwo ludzi doświadcza znacznego przyspieszenia czasu. Mają wrażenie, że w godzinę można zrobić o wiele mniej, niż kiedyś, niż 20 lat temu. I to nie ze względu na postarzenie się ich organizmu. Gdy wpadamy w wir życia codziennego, upływ czasu zlewa się z tempem życia i nie zwracamy uwagi na poszczególne minuty. Wpasowujemy się niejako w schemat. Gdy wczoraj w nocy obudziłem się, byłem jeszcze poza systemem i dlatego moja świadomość mogła wychwycić różnice w postrzeganiu doświadczania czasu.
Dla mnie bardziej naturalne jest: „tik.. tak.. tik.. tak.. tik.. tak..” niż obecne „tik. tak. tik. tak. tik. tak.” Pamiętam zegar wahadłowy wiszący na ścianie u moich dziadków, gdzie ruch wahadła z jednego skrajnego położenia do drugiego, to była sekunda. I odbywało się to wolniej niż obecnie. Sekunda trwała dłużej. Ale może się mylę. Może tej nocy, to były tylko odczucia rozespanej świadomości, bo gdy teraz patrzę na sekundnik mojego naręcznego zegarka, to mam wrażenie, że wszystko z czasem jest ok.
Wiem, że czas przyspieszył, bo wibracje Ziemi się zwiększyły, taktowanie jej procesora wzrosło i już pisaliśmy o tym, czemu to ma służyć. Jednak to doznanie było takie, jakbym obserwował czas z zewnątrz, będąc jednocześnie w nim… Prawdopodobnie czas w całym bliskim kosmosie przyspieszył, bo gdyby tak nie było, to astronomowie zgłaszali by jakieś nieścisłości w ruchu planet. Planety poruszałyby się wolniej.
Kilka tygodni temu miałem inne doznanie. Miałem sen, z gatunku tych bardzo realistycznych, ale toczący się w innej rzeczywistości. Rzecz działa się nocą w moim Pińczowie. Jednak nie w tym obecnym, ale takim chyba ze światów równoległych, gdyż wiele miejsc było podobnych, ale nie takich samych. Otóż w tym śnie uciekałem przed ogromnym jaszczurem, większym od czteropiętrowego bloku, który z premedytacją polował na mnie. Nie to jest istotne, że dziadek czworga wnucząt ma takie sny, bo i kto mu tego może zabronić, ale ważne jest moje autentyczne uczucie strachu przed śmiercią, którego w tym śnie doświadczałem. W obecnym wcieleniu nigdy nie miałem takiego uczucia. To, we śnie, było intensywne i długotrwałe, bo jaszczur zawsze był o krok za mną. Nawet gdy się chowałem, on potrafił mnie zwęszyć.
We śnie nazywałem go Godzillą, ale to nie był Godzilla. Był mniejszy smuklejszy i miał długie przednie kończyny zakończone trzema palcami z półmetrowymi szponami. Pysk miał wydłużony i nie pamiętam, czy miał na plecach grzebień. Pamiętam za to jego skórę. Była czarna i błyszcząca. Jak u Obcego.
Gdy przebudziłem się z tego snu, strach nadal był we mnie, a ja z całą świadomością przyglądałem mu się i w sumie delektowałem się nim. Nawet utrzymywałem ten strach w sobie, będąc już obudzonym. Wtedy było dla mnie dziwne, że delektuję się swoim strachem, tak jakby on był poza mną, pomimo, że był we mnie. Teraz dotarło do mnie, że tak musi delektować się moimi odczuciami moja Istota Wyższa. Na razie nie rozumiem, czemu to służy, ale podejrzewam, że coś jeszcze w tym stylu mi się wydarzy. Obserwacja odczuć, obserwacja czasu i to wszystko nie bardzo odległe od siebie w czasie.
Choć JAM wielokrotnie mi mówił, że mam jakąś misję do spełnienia, ale nigdy nie wyjawił szczegółów. Co jakiś czas skapują do mnie kropelki, w postaci, jak te powyższe doświadczenia, które mi uzmysławiają, że coś jest na rzeczy. Kilkanaście lat temu, gdy byłem jeszcze mało świadomy, zgłosiłem się na dawcę szpiku. Potem powiedziano mi, że gdy mój szpik będzie potrzebny, to się zgłoszą do mnie, bo jestem w bazie potencjalnych dawców. Spoko.
Mijały lata, a nikt się do mnie nie odzywał. W końcu zapomniałem o tym. Kilka lat temu, może z pięć, zacząłem oddawać krew w ramach akcji organizowanej na moim terenie przez „Krewkich Ponidzian”. I bynajmniej to moje oddawanie nie było z dobrego serca, a raczej dla korzyści materialnych w postaci czekolad, różnych gadżetów, a przede wszystkim dla dnia wolnego w pracy. Akcje te zwykle były anonimowe, czyli nie zbierano krwi dla konkretnej osoby, a chodziły słuchy, że ta krew jest później sprzedawana różnym firmom farmaceutycznym czy kosmetycznym. Ale mniejsza z tym.
Jednego dnia, gdy zgłosiłem się do oddania krwi, przy wypełnianiu ankiety pani zbierająca dane powiedziała mi, że nie potrzebują mojej krwi i gdyby nie akcja oddawania, to by jej ode mnie nie pobrali. Nie zapytałem jej wtedy dlaczego. Potem sprawdziłem w necie. Według wpisu w zielonym dowodzie, który dawno temu miałem, moja grupa krwi, to ABrh+. Czyli jestem uniwersalnym biorcą, a moją krew może tylko dostać osoba z identyczną grupą. I wtedy mnie olśniło!
W razie wypadku każdy może mi uratować życie! Pierwszy lepszy człowiek może mi oddać swoją krew. Bez badania jego grupy! Ha! Czyli jestem wybrańcem! A raczej jednym z wielu wybrańców. Znaczy, że moje życie jest tak cenne, że na każdym kroku, w razie potrzeby otrzymam pomoc. Tym samym stało się dla mnie jasne, dlaczego nie zgłaszają się do mnie po szpik. Zaprzestałem też oddawania krwi, tym bardziej, gdy zaczęto wymagać, abym podczas pobierania zakładał maseczkę na twarz. Pomyślałem, że nie będę robił ze siebie debila, a tym samym moja przygoda z gadżetami za krew dobiegła końca.
I wcale nie wpadłem w samozachwyt i nie ogarnęła mnie mania wyższości ze względu na świadomość właściwości mojej krwi. Z każdym takim znakiem coraz bardziej jestem pewien, że czemuś to większemu służy i tym bardziej jestem spokojny. Obserwuję siebie, rzeczywistość i pomału łączę kropki. Jestem pewien, że gdy nadejdzie czas, to wypełnię zadanie.
– A gdybym ci powiedział, że twoim zadaniem jest przeżyć spokojnie życie? – JAM nagle wyskoczył spod filcowej wkładki, którą miałem włożoną do klapka plażowego, aby mi było cieplej w uszy. W ręce trzymał watę cukrową z patykiem i najwyraźniej delektował się jego smakiem.
– No to bym ci nie uwierzył! Bo przecie, aże czuję, że coś jest mi więcej pisane, niż usuwanie się w cień tej rzeczywistości! Nie wmówisz mi, że ta inkarnacja jest dla mnie odpoczynkiem. Co prawda, gdy obserwuję swoje myśli i reakcje na różne zdarzenia, to czuję się jak pies na łańcuchu, który z chęcią by zagryzł kogoś, a nie może. I nie każdego człowieka bym zagryzł, ale tylko tych, którzy manipulują innymi dla własnych potrzeb. Którzy oszukują i zwodzą innych ludzi tylko dlatego, że są na innej pozycji. Jestem uczulony na fałsz, obłudę i manipulację.
– Czyli zapewne zagryzł byś tych policjantów, którzy dawali mandaty za brak maseczki, którzy nękali, pałowali tych, którzy sprzeciwiali się bzdurnym nakazom? Albo tych lekarzy, którzy nakłaniają do szprycowania się? Albo kokainistę małego Hitlerka z krainy U? Albo pisiorski rząd?
– Łoj! Aż mi ślina po pysku cieknie! Ale prawdę mówiąc, to jestem wyczulony na przejawy manipulacji i wykorzystywania ludzi dla własnych potrzeb bez ich świadomej zgody. Jestem wyczulony też na przejawy głupoty i braku inteligencji nie tylko u służb mundurowych, ale i u zwykłych ludzi, którzy łykają wszystko, co im władze, czy media mówią. Niedawno my, antyszczepionkowcy, foliarze, mówiliśmy, że srandemia to ściema. Maskodonty na ulicy z pogardą i ze strachem patrzyły na moją niezasłoniętą twarz. Teraz czyta się coraz częściej: „zmarł nagle, zmarł nagle…” Czy myślisz, że mi żal tych ludzi? Że mi żal ich rodzin? Trochę żal. Bo my foliarze zrobiliśmy za mało, aby ich uratować…
– Mówisz teraz jak średnia dusza, która ma pretensje do siebie, że za mało walczyła. Nie jest twoim zadaniem ratowanie świata i tych ludzi, którzy wierzą w różne rzeczy bez ich weryfikacji, którzy wierzą w każdy makaron nawijany im na uszy. Czy myślisz, że gdybyś danemu człowiekowi, który sam świadomie chce się zaszczepić, przed zabiegiem mówił, że źle czyni, to by ci uwierzył i zaprzestał szczepienia?
– No raczej nie.
– Ten typ ludzi wierzących w prawdziwość słów rządów musi sam się pośliznąć na własnym gównie, aby do nich dotarło, że jednak rząd kłamie. Przecież jeśli coś jest dobre, to nikogo nie trzeba do tego namawiać. Jeśli coś jest szkodliwe, to trzeba usilnie namawiać i mydlić oczy, aby ktoś to przyjął. Nie da się mądrego zrobić głupim, chyba że sam tego chce. Głupiec też nie od razu mądrzeje. Niekiedy głupiec pozostaje głupcem bez względu na dowody prawdy, jakie się mu pod nos podtyka. Ale taka już jego uroda i tego nic nie zmieni. Ty w wielu innych wcieleniach byłeś takim cichym mścicielem, który bez rozgłosu usuwał wrzody na tyłku społeczeństw…
– Coś jak Bruce Willis w Niezniszczalnym?
– Coś w tym stylu. Zabijałeś tych, którzy manipulowali innymi, którzy kłamali, oszukiwali dla własnych korzyści, którzy dopuszczali się zbrodni tylko dlatego, bo tak im było wygodnie. Byłeś takim czyścicielem i skutecznie to robiłeś. Działałeś w ukryciu i bez rozgłosu.
– To dlatego teraz mną tak targa, gdy widzę, że ktoś kogoś w żywe oczy robi w wała. Gdy widzę jak rząd pisiorów robi ludzi w ciula, jak Żydzi z pseudo polskiego rządu manipulują katolikami, a oni głosują na pisiorów, pomimo że Żydzi onegdaj ponoć zabili ich ukochanego zbawcę świata, jak Niedzielski morduje bezpardonowo tysiące Polaków, gdy widzę tego kraińskiego pajacyka Hitlerka, który tylko się wszystkiego domaga, jakby mu się należało… A Duda w Davos? Jak on po angielsku dukał! Przecież to żenua! A Morawiecki? Kolejny manipulant, kłamca i oszust! Rozpieprzają Polskę w drobny mak! A dlaczego nie spuścisz mnie z łańcucha, abym ich pozagryzał?
– Bo to nie twoja rola.
– A jaka jest moja rola?
– Dowiesz się w swoim czasie.
– Ech! Ty zawsze wyjeżdżasz w takiej chwili z tym swoim czasem. No dobra. To powiedz mi jeszcze, czy istnieje taka rzeczywistość, gdzie Hitler pozabijał wszystkich Żydów?
– Istnieje. I istnieje taka, gdzie pozabijał wszystkich Żydów i przegrał wojnę oraz taka, gdzie pozabijał Żydów, przegrał wojnę i USA nie wpierdzielają się do spraw żadnego kraju.
– Łooooooooo!
A w świecie w sumie bez zmian. Nadal trwa wojna USA-Rosja i wiele innych wojen, nadal elity planują nową srandemię, na rok 2025, nadal zdrowi ludzie umierają nagle, nadal samochody elektryczne uważane są za ekologiczne pomimo, że doznają samozapłonu, a do ich wyprodukowania trzeba zniszczyć więcej środowiska niż do zrobienia ropniaka, nadal elity chcą ludziom wstawić liczniki w tyłek, aby zliczać ślad węglowy, a sami masowo latają odrzutowcami… Nadal rządy państw są pod pantoflem finansjery (Rothschildów, Rockefellerów i tym podobnych gadów), pedalicja i lesbokracja nadal są dumni ze swej orientacji i coraz nachalniej się z nią obnoszą, nadal trwa handel ludźmi i są robione ofiary z dzieci, biali nadal uważają się za lepszych od murzynów, murzyni nadal uważają się za lepszych od białych, katolicy nadal uważają się za lepszych od innowierców, Żydzi nadal uważają się za naród wysra… znaczy wybrany przez Boga, piszący piórem nadal uważają się za lepszych od piszących długopisem, płaskoziemcy od kulistych, zaszczepieni od niezaszczepionych, wegetarianie od mięsożerców, Ukraincy od reszty świata… Nadal straszą nas zmianą klimatu, choć człowiek nie ma takiej mocy, aby czymkolwiek zmienić klimat i nadal robią z ludzi idiotów strasząc ich ciągle i ciągle, czymkolwiek…
Nadal gra orkiestra żebrząca i grająca na uczuciach Polaków, choć nasze podatki są trwonione na Rydzyków, kościoły, o dupę potłuc maseczki, trujące szczypawki, wybory i tym podobne debilne pomysły rządzących, a mogłyby spokojnie wystarczyć na te cele, które podnosi niejaki Owsik. Tyle, że ten Owsik nie miałby wtedy z tego zysku… I chyba jedno nowum to takie, że media coraz natarczywiej namawiają ludzi do jedzenia robaków, tak jak niedawno do przyjmowania trucizny w postaci zastrzyku. W sumie to nie widzę nic złego w jedzeniu robaków. Skoro można jeść sałatę, kurczaki, to dlaczego nie robaki? Zło jednak dostrzegam jak zwykle w tym, że znów rządzący chcą odebrać ludziom możliwość wyboru, a narzucają to, co według nich jest słuszne. Ale odbiorą możliwość wyboru tylko tym ludziom, którzy pozwolą sobie ją odebrać.
Woda w garnku jest coraz gorętsza, a żaba nie reaguje.
– Ten świat dąży do masowej wzajemnej napierdzielanki. I dlatego na każdym kroku władcy tej rzeczywistości prowokują ludzi podobnych tobie, do generowania złości i chęci zabijania aby i ich życiem zawładnąć. Ale to nie tędy droga. Nie należy ulegać prowokacjom. Jeśli chcesz pomóc innym, to sam naucz się przekuwać swoje złe uczucia, na dobre, na radosne. W innych wcieleniach wyżynałeś w pień tych, którzy manipulowali, oszukiwali, kradli, znęcali się nad innymi i tym podobnych. W tym wcieleniu skup się na wydzielaniu dobrej energii za sprawą swoich dobrych emocji. I nie chodzi o to, abyś się cieszył z krzywdy ludzkiej, ale byś był ponad nią i dostrzegał lekcje, które ludzie dostają na własną prośbę. Nikt nie nauczy się pływać bez wody. Łatwo jest poddać się emocjom, gdy widzi się niesprawiedliwość. Łatwo jest oburzać się na tych, którzy tłamszą innych. A czy nie lepiej jest zająć się tymi tłamszonymi i sprawić, aby to oni zaczęli mieć lepsze myśli, a dzięki temu nie narażali się na kolejne lekcje?
– Na pewno lepiej, ale o wiele trudniej.
– Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Zabić człowieka, który szerzy zło, jest w miarę łatwo. Sprawić, aby jego potencjalna ofiara generowała w sobie dobre uczucia, nie przyciągające do niej żadnych niepożądanych sytuacji, to już wyższa szkoła jazdy. Ale trzeba zacząć od siebie. I Salomon z pustego nie naleje. Niskowibracyjni karmią się niskimi wibracjami. Gdy braknie dla nich karmy, najzwyczajniej w świecie wyzdychają…